Tytuł: "Słodkie opętanie"
Wydawnictwo: Pascal
Ilość stron: 350
„Słodkie opętanie”
to książka, w której ok.80% tekstu przewija się wokół jednego tematu. Zdaję sobie sprawę, że to jest tego typu
gatunek literacki, ale ileż można… Dlatego bardzo unikam romansów i erotyków…
Dylan Sparks i Reese
Carroll to para, która gra pierwsze skrzypce w książce. Są skoncentrowani na
sobie i nic, ani nikt wokół nie ma dla nich większego znaczenia. Ci młodzi ludzie poznają się przypadkowo na
weselu, byłego chłopaka Dylan i niemal od razu lądują razem w toalecie… Cóż za
romantyczne miejsce… Po zawarciu znajomości spotykają się często i gęsto w wiadomym celu. Poza tym niewiele ich ze
sobą łączy i niewiele o sobie wiedzą. Ona jest 26-letnią jedynaczką i prowadzi
ze swoim przyjacielem cukiernię. Pikanterii fabule ma dodać fakt, że Joey jest
gejem. Reese jest 31-letnim księgowym. Niby człowiek wykształcony, zajmujący się
zawodowo odpowiedzialnymi sprawami, a jednak niewiele w sobie ma. Ratuje go
jedynie wygląd, bo podobno jest przystojny ;) Dylan określiła Reesa podczas
któregoś, z krótkich dialogów w tej książce, że jest jej panem od liczb. Jednak
ja zgodzić muszę się z niby żartobliwym określeniem jej przyjaciela, który trafnie
powiedział, że jest jej panem od seksu :). Dylan po prostu nie może się oprzeć
Reesowi. Niewiele interesuje ją fakt, że ktoś złośliwie wybija szybę w
cukierni. To jedynie pretekst, żeby zadzwonić do Reesa i wylądować u niego w
domu. Załatwianie spraw, związanych z tym chuligańskim wybrykiem pozostawia
swojemu pracownikowi i ojcu, który dla swojej jedynaczki osobiście zabezpiecza
dom wprawieniem najlepszych drzwi ;) Dylan niewiele obchodzi pomoc ze strony przyjaciela i rodziny. Podejrzenie pada na byłą, zazdrosną
sekretarkę Reesa, z którą łączyły go nie tylko stosunki zawodowe, no ale cóż… Sprawa do końca nie zostaje wyjaśniona, bo są ważniejsze rzeczy dla autorki,
a mianowicie opis którejś z kolei sceny erotycznej ;) To jest przecież główna fabuła, a
wątki poboczne odgrywają tu najmniejsze znaczenie :) Matka Dylan dowiadując się o całym zajściu w
cukierni stwierdza, że świat schodzi na psy, skoro jedna z byłych Reesa zdolna
była do takiego kroku. Nie wie jednak, że jej córka niewiele różni się od zazdrosnych panienek, mając ochotę np. na weselu swojej najlepszej
przyjaciółki zadźgać dziewczynę widelcem (powstrzymuje ją od realizacji tego
planu jej przyjaciel), bo z tą akurat na jej oczach wita się czule Rees…
Wyznanie Reesa, że
od 132 dni kocha Dylan powaliło mnie na kolana. Nie dodał jednak, że przez trzy
miesiące z tego okresu nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Szybkie numerki a to
w toalecie, a to w samochodzie, na stole w cukierni Dylan, czy w pracy u Reesa
są na porządku dziennym. Zwykłego łóżka
unikają jak ognia, bo łóżko według nich do czegoś zobowiązuje, a oni mniemają,
że chcą żyć bez żadnych zobowiązań. W pewnym momencie lądują wbrew w swoim
zasadom i w łóżku, bo przecież zasady są po to, by je łamać, no nie? :) Brak porozumienia i zwyczajnego dialogu o poważnym życiu
prowadzi do nieporozumień między tymi dwojga, którzy nie potrafią ze sobą
szczerze rozmawiać.
Chciałam czegoś
dowiedzieć się o autorce, ale najwyraźniej unika swojej prawdziwej tożsamości.
Posiada w sumie niewiele mówiący o
osobie profil na portalu społecznościowym, promujący jej książki i nic poza
tym. Jest również wzmianka, że książka ukazała się w Polsce. Nie bardzo
rozumiem fakt, że „Słodkie opętanie” to bestseller „New York Timesa”.
Brak konkretnej
fabuły. Narracja jest pierwszoosobowa. Cały przebieg historii relacjonuje sama
główna bohaterka Dylan Sparks, więc i niewiele pojawia się w „Słodkim opętaniu”
konkretnych dialogów. Jeżeli już są, to krótkie, jak
zwykle w kółko o jednym i niewiele wnoszą do całej akcji. Gdyby nie nużące opisy
o tym co robią, gdzie i jak Dylan i Reese, to z całej tej książki można byłoby zrobić
zaledwie kilkunastostronicowe opowiadanie.
Nie należę do osób czytających
ten rodzaj gatunku literackiego i być może nie potrafiłam dopatrzeć się pozytywnych wniosków
z tej książki. Autorka pisząc ją, miała nadzieję, że dostarczy mi
dreszczyku emocji i będę się przy niej dobrze bawiła, ale niestety niczego takiego
nie doznałam :) Głównych
postaci nie polubiłam. Bije od nich brakiem odpowiedzialności, beztroską,
egoizmem, samouwielbieniem….
Miałabym znaleźć jakiś pozytywny szczegół? Dobrze.
Dylan robi w życiu to, co lubi najbardziej (nie mam tu na myśli seksu). Rozwija swoją życiową
pasję i spełnia się zawodowo prowadząc cukiernię. Wszystko wskazuje, że ma
talent do pieczenia, bowiem na brak klientów, doceniających jej wyroby
cukiernicze nie narzeka. Jedynie głównej bohaterce pozytywnie można pozazdrościć własnie pracy, która łączy ze sobą również pasję.
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Pascal :)