środa, 7 lutego 2018

Początkująca w temacie... Woski Kringle...


Przygoda ze świecami rozpoczęła się u mnie na dobre...  Mój węch w dalszym ciągu jest mocno uszkodzony. Nie ma jak tak... Urlop kończy się, a ja cały czas przeziębiona i mam zapchany nos...
Myślę, że to już ostatni większy zakup wosków i daylightów, poniważ dorosłam ;) i przerzucam się na świece ;) O nich będzie w kolejnych postach.
Już coś niecoś wiem, w co będę inwestować i w jakiego typu zapachy...
 Póki co zdradzam, że oprócz Yankee Candle również do Kringle zapałałam szczególną sympatią... Ich zapachy są świeże, orzeźwiające, delikatne, ale mają swoją moc. Bardzo początkująca jestem w tym temacie, ale uczę się ;).
W tej chwili tworzę post w towarzystwie zapalonego dayligt SPLASH. Chyba spośród tych wosków najbardziej zaskoczył mnie ten... To męski zapach, ale przyjemny i delikatny w odbiorze. W pokoju unosi się delikatna nutka wody perfumowanej. Podoba mi się i właśnie chyba w tym kierunku idzie mój nos: rześkie i świeże, otulające... Stawiam też na przyrodę, naturę... Otwarta jestem na kwiatowe, owocowe... Bardzo przypadł mi do gustu PINK GRAPEFRIUT I LILY OF THE VALLEY. Słodkie i jedzeniowe nie bardzo mi podchodzą, chociaż całkiem ich nie przekreślam ;)
Zobaczymy jak w miarę upływu czasu sytuacja rozwinie się... Jedno jest pewne. Kolekcja będzie ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz