"W blasku gwiazd" Lydia Netzer
Ilość stron: 340
"Książka o wielkiej miłości i o pragnieniu wtopienia się w tłum, za które trzeba płacić okłamywaniem samego siebie.
Sunny jest piękna i szczęśliwa. Żyje w świecie, w którym wszystko jest uporządkowane. Mieszka na spokojnym przedmieściu, jest mamą czteroletniego chłopca, świetnie radzi sobie z jego chorobą – autyzmem.
Mąż Sunny Maxon to wybitny naukowiec, pracuje dla NASA. Leci w kosmos z ważną misją, dzięki której możliwa będzie kolonizacja Księżyca. Dzień po starcie Maxona Sunny, która znów jest w ciąży, ma wypadek samochodowy. Nie odnosi obrażeń, ale w wyniku uderzenia spada jej peruka. Sąsiedzi, którzy zbiegli się, by zobaczyć, co się stało, pierwszy raz widzą ją bez włosów, a więc taką, jaka jest naprawdę. Sunny będzie teraz musiała poradzić sobie ze swoją innością, z ciążą, z autystycznym synem i wszystkimi problemami. Całkiem sama, bo Maxon jest daleko, i jak się wkrótce okaże, być może nigdy nie wróci ze swojej misji."
Historia o specyficznym klimacie. Nie jest optymistyczna. Miałam wrażenie, że główna bohaterka ma ciągle pod górkę i z problemami musi radzić sobie sama. Jej dzieciństwo również nie było usłane różami. Wspomnienia z tego okresu są smutne. Zarówno to, co wydarzyło się w jej życiu, jak i w życiu jej męża Maxona. Sunny była córką misjonarza, który prowadził badania roślin. Próbował on znaleźć w nich właściwości lecznicze, szczególnie wśród orchidei, które przyczyniłyby się do porostu włosów. Ona urodziła się bez włosów. Przyczyny choroby na zawsze pozostały tajemnicą. Kiedy była dzieckiem jej matka nie pozwalała jej na noszenie peruk. Sunny poszła na swoje, zmieniła miejsce zamieszkania i od tej pory sztuczne włosy, były nieodłącznym elementem jej wizerunku. Wypadek samochodowy spowodował, że prawda wyszła na jaw. To był przełomowy moment w jej życiu. Postanowiła nie zakładać nigdy więcej peruk. Wśród osób, które dotychczas znały ją jako blondynkę, pierwszą myślą jaka nasuwała im się na myśl, kiedy widziały łysą Sunny, było współczucie. Znajomi byli w błędzie uważając, że Sunny choruje na raka. Oprócz walki, którą Sunny musiała stoczyć ze swoją innością, była walka o zdrowie syna. Chłopiec miał autyzm. Wciąż poddawany był różnorakim testom, badaniom, które miały tłumaczyć jego zachowanie. Ataki, które miewał i które pojawiały nagle, tłumione były lekami. W końcu Sunny zdecydowała się na odstawienie wszelkich tabletek, by sprawdzić, jak jej dziecko zareaguje na brak chemii, która truła jego organizm. Kobieta musi podjąć trudną decyzję, dotyczącą jej matki, która choruje na raka i jest sztucznie podtrzymywana przy życiu. Decyduje się odłączyć ja od respiratora i pozwolić jej umrzeć. Organizm kobiety płata jednak figle i mimo, że została ona odłączona od sztucznego podtrzymywania życia, wciąż o nie walczy.
Maxon... Astronauta, który ponad wszystko stawia swoją prace i wbrew wszystkiemu kontynuuje realizację swojego celu, jakim jest kolonizacja Księżyca. Wydaje się, że matki roboty są dla niego ważniejsze od żony, która jest w zaawansowanej ciąży i chorego syna. Ich miłość jest specyficzna i rozumieją ją tylko Sunny i Maxon. Mężczyzna leci w kosmos i misja ostatecznie kończy się pomyślnie dla badań NASA. Plany, mimo przeszkód, które zagrażają życiu astronautów, zostają zrealizowane, cele osiągnięte.
Mam jednak pytanie... Czy życie Maxona i jego kolegów, którzy mieli awarię rakiety, zostało uratowane i czy wrócili na Ziemię? Nie wiem, jak mam rozumieć ostatni rozdział książki?
Moja ocena: -5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz