wtorek, 14 lipca 2015

[44] " Nie oddam dzieci! " Katarzyna Michalak

Autor: Katarzyna Michalak
Tytuł: " NIE ODDAM DZIECI! "

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 247

Moja ocena: -3/6
Książka wypożyczona z biblioteki



Po książki Katarzyny Michalak sięgam i czytam je, choć nie wszystkie Autorka ma aż nazbyt wybujałą wyobraźnię, która momentami za bardzo mnie denerwuje. Ja już niemal przyzwyczaiłam się do stylu jej pisania i staram się przymykać oko na wulgarne określenia, które niby mają dodać pikanterii akcji, ale na mnie działają jak płachta na byka. Wspomnę o tym później...
Skusiła mnie treść zapowiedzi. Podoba mi się główny temat. Lubię takie życiowe historie. Katarzyna Michalak miała ciekawy pomysł na książkę, podrzucając mi już na początku fabuły tak emocjonujące chwile, które kończą się niestety dla bohaterów tragicznie. Autorka zbudowała napięcie na tyle dobrze, że byłam w stanie wyobrazić sobie ten wypadek. Ludzka tragedia, z którą ciężko pogodzić się. Rodzina, dom, praca... Niby sielanka trwa, a jednak wystarczy jeden moment, chwila, ułamek sekundy i traci się wszystko na zawsze. Michał Sokołowski, ceniony lekarz, w wypadku  traci żonę i 3-letniego synka. Marta była w końcowej fazie ciąży. Każde życie jest cenne, ale kiedy śmierć dosięga dzieci, tym bardziej człowiek staje się wyczulony i dotknięty tragedią. Ból, cierpienie, strata najbliższych osób... Ciężko z tym żyć, mając w dodatku poczucie winy. Zapracowany lekarz nie poświęcał rodzinie wystarczająco dużo czasu i nagle ten czas dla niego minął. Bezpowrotnie utracił dwie najbliższe osoby na zawsze.
Późniejsze wydarzenia w obliczu których Michał staje i musi się z nimi zmierzyć są już mocno naciągane. Nagle jego teściowa, rodzice robią wszystko, by odebrać mu dzieci. Dodam jeszcze, że w "cudowny" sposób w spartańskich warunkach, zostaje przeprowadzona operacja, ratująca życie maleństwa, z którym Marta chodziła w ciąży. Ja rozumiem, że człowiek może być w ciężkim szoku, po takiej tragedii, przeżywa traumę, ale głównego bohatera jakoś mało obszedł ten fakt, że jego synek przeżył i nie interesuje się jego losem. Noworodek trafia do szpitala i najlepiej dla ojca dziecka byłoby, gdyby został w nim jak najdłużej. Zdaje się, że zapomina o nim. Jeśli już ludzie przypominają mu o synku, to  ten "wzór do naśladowania "  nie darzy go ojcowskim uczuciem, wręcz żywi do bogu ducha winnego dziecka jakąś urazę. Jak dziecko jest już w domu, to zwraca się do niego bezosobowo.
Koszmar w życiu Michała trwa. Ma sen... Żona przyszła się w nim z nim pożegnać i wymóc na nim przyrzeczenie, że zaopiekuje się dziećmi. No przepraszam bardzo, ale coś tu nie gra. To jest przecież jego obowiązkiem, by zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo i wychowanie. On musi przyrzekać swojej zmarłej żonie, że nie pozwoli zrobić krzywdy dzieciom?
Podział obowiązków po śmierci żony też pozostawia wiele do życzenia... On opiekuje się "dzieckiem ", które jest najdelikatniejszym określeniem maleństwa, bo ciągle płacze ( ma kolki ) , natomiast jego 13-letnia córka Zbyszkiem, starszym synem...
" Chciał chwycić dziecko za ramiona i potrząsnąć nim, aż by umilkło. Choćby miała odpaść mu główka! Choćby miał je zabić!". Bez komentarza... Nie da się tego czytać.
Historii towarzyszą i wątki poboczne. Ktoś musiał być sprawcą wypadku, którego można było przecież uniknąć. Czarne charaktery: Alfred i Tadek. Katarzyna Michalak nie przebiera w słowach i wulgaryzmach, kiedy o nich pisze. Fragmentów, które są przykładem języka autorki jest tutaj bez liku i nie dotyczą jedynie życia "złych" postaci. Nie będę cytowała, bo już samo czytanie ich działa mi na nerwy. Autorka nawet w dosadny sposób potrafi określić Boga... Ja wiem, że próbuje w ten sposób wzbudzić napięcie, dodać emocji, ale jak dla mnie to lekkie przegięcie.
Koszmar, który może dotknąć każdego z nas, to fakt. Nigdy nie chcielibyśmy znaleźć się w podobnej sytuacji. Dla mnie jednak książka była irytująca. Niektóre wydarzenia tak naciągane, że aż bajkowe. Grażynka, która chciała przejąć opiekę nad dziećmi Michała przegrywa sprawę, kiedy na światło dzienne wychodzi w sądzie fakt, że pozbywa się kotów. Śmieszne...
Podoba mi się okładka książki i pomysł na taki życiowy, trudny temat. Treść i wydarzenia pozostawiają jednak wiele do życzenia... Odbiegają od realnego życia. Absurd goni absurd... Szkoda.


5 komentarzy:

  1. Mi też książka średnio przypadła do gustu, szczególnie działał mi na nerwy wulgarny język, jak i kilka innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwonka, ja po Twoich recenzjach wiem, że po książki Michalak nie sięgnę. Jutro o 6:00 rano wchodzą robotnicy, do końca tygodnia pokoik dzieci powinien być skończony. Właśnie kurierem przyjechało piętrowe łózko. Muszę dzieci wywieść dziś do teściowej, na czas remontu. Będę miała mniej na głowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przemęczyłam tę książkę i uważam, że "Nie oddam dzieci" to najgorsza lektura w moim życiu, nic w niej mi się nie podobało, a wszystko odpychało: język, absurdalne wydarzenia... wszystko było słabe. A temat jak pisałaś był ciekawy i życiowy, ale po prostu zmarnowany.

    http://leonzabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No i teraz już wiem, że twórczość K. Michalak nie jest dla mnie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę mieć okazje przeczytać wkrótce i liczę, że może przypadnie mi do gustu. Czytałam do tej pory serię kwiatową i jestem zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń