piątek, 4 października 2013

[68] " Houston, mamy problem " Katarzyna Grochola

Autor: Katarzyna Grochola
Tytuł: " HOUSTON, MAMY PROBLEM "

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: Kraków 2012
Ilość stron: 603
Moja ocena: 5/6
Książka wypożyczona z biblioteki :)

Mam już na swoim koncie przeczytanych kilka książek Katarzyny Grocholi. Długo nie sięgałam po jej kolejne powieści. Na tą akurat miałam wielką ochotę, więc trafiła do mnie wypożyczona z biblioteki. Dość pokaźna objętościowo ok. 600 stron, ale bawiłam się przy niej świetnie. Pogodna powieść o perypetiach polskiego mężczyzny ;)
Jeremiasz, to mój rówieśnik, tyle, że facet. Jego główną pasją jest film. Czuje się dobrze za okiem kamery, jako operator filmowy.  Niestety zagmatwane koleje losu,  sprawiają, że przez pewien czas nie może wykonywać swojego zawodu, a na dodatek rozstał się z dziewczyną, którą kocha, po czterech latach związku. Jego decyzja o zerwaniu była pochopna i bezmyślna, no ale on uparcie twierdzi, że stało się dobrze, do czasu...  Mieszka sam, choć ma się wrażenie, że żyje pod dyktando swojej mamy. Taki trochę z niego  Maminsynek... Wydaje się, że wieczny chłopiec, który jeszcze nie bardzo dorósł do dorosłego życia i podejmowania właściwych decyzji. Autorka fajnie wcieliła się w rolę mężczyzny i pokazała czytelnikowi ciekawie wykreowaną postać, która sprawiła, że uśmiech często pojawiał się na mojej twarzy. Na kolejne perypetie i problemy patrzymy okiem głównego bohatera, który ma ogromne poczucie humoru. Dżery,  Gruby, Anka, Alina - małoletnia znajoma z klatki, Inga - w typie Jeremiasza, tyle, że lesbijka... - doborowe towarzystwo nadaje klimat powieści. Najbardziej rozbawił mnie wątek poboczny, który dotyczył psa jego matki :) Cóż on z nim przeżył... Wabił się Herakles i był wyjątkowo wrogo do niego nastawiony ;) Jeremiasz nie darzył również sympatią starszej sąsiadki z dołu tzw. Siwej Zmory... Komedia romantyczna, świetne teksty. Niejednokrotnie cytowałam je mojemu mężowi i śmiałam się równo z nim.

 " Na własną matkę zawsze mogę liczyć. Wystarczy do niej wpaść i dowiem się, co u mnie słychać."

" Matka chciała, żebym przyjechał i porozmawiał z lekarzem prowadzącym - dzisiaj ma dyżur, będzie popołudniu, bo to jedyna taka okazja, zwykle wychodzi o drugiej. O czym się rozmawia z lekarzem? Nie mam pojęcia, może on ma mi coś do powiedzenia. "

"... kapcie, kosmetyczkę, ręcznik do twarzy, ręcznik do ciała... Bo twarz to nie ciało. Jasne, zrozumiałe."

Początkowo może niezbyt mnie wciągała, ale potem było już coraz lepiej i nawet nie wiem, kiedy dobrnęłam do końca książki. Nawet J. był ciekawy, jak zakończyła się historia Jeremiasza.
Niby lektura banalna, ale napisana z poczuciem humoru. Oj dawno takiej nie czytałam ;) Polecam. Potrafi rozbawić ;)

3 komentarze:

  1. Dokładnie takie same uczucia miałam po jej przeczytaniu :-) Skończyłaś już "Zanim przekwitną wiśnie"?Jestem ciekawa czy fajna była :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. aha...dla mnie the best był tekst o zesikanym pilocie do tv :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś zaczytywałam się w książkach Grocholi, ale dziś nie miałam motywacji, żeby zabierać się za kolejne. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę pozycję! (:

    OdpowiedzUsuń